Wróciłam z urlopu! z śliczną opalenizną, dużą ilością zdjęć, mnóstwem energii i ogromną ilością wspomnień. W tym roku wymarzyłam sobie nudę tak totalnie nic nie robiąc i nastawiam się wyłącznie na wypoczynek. Bezczelnie się obijałam, wygrzewałam na plaży, kąpałam w morzu, jadłam dobre rzeczy, piłam wino i spędzałam czas w dobrym towarzystwie. Jak urlop, to urlop. Pierwsze cztery dni spędziłam na Istrze, a później zaszyłam się na wyspie Solta. Cudowne, urokliwe i gorące miejsce. Podróż samochodem długa, ale do przeżycia, apartament z widokiem na morze i prywatna plaża o rzut beretem. Tego mi było trzeba:) Oddechu i spokoju. Odpoczęłam od miasta, ludzi, a co najważniejsze od pracy - taki miałam cel. Mój organizm otrzymał ogromną dawkę witaminy D, gdyż pogoda była idealna, minimalna temperatura powietrza 37 stopni, wody 27 stopni.
Powoli wracam do rzeczywistości. Przyzwyczaiłam się przez te dwa tygodnie do tego, że nie liczyłam godzin i dni, tylko żyłam daną chwilą. Niestety nic, co piękne nie trwa wiecznie.
Cóż było...minęło następny długi urlop dopiero za rok.
Teraz muszę się zmotywować, aby sfotografować moje dzieła wydziergane jeszcze przed urlopem i wstawić fotki.
A Wy już po urlopie, czy dopiero planujecie?
Na pożegnanie dostałam prezenty własnoręcznie wykonane przez właścicielkę apartamentu, woreczek z lawendą i kapcie. Trafił swój na swojego, odwdzięczyłam się bransoletkami dla niej i dla wnusi.
A tak pachnie woreczek z lawendą i tak kapciuszki prezentują się na moich opalonych nóżkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz